|
Dorota Korotkiewicz "Był dzieckiem"
Muzyka: Dorota Korotkiewicz
Słowa: Piotr Barański
"Był dzieckiem"
Nadejdzie znów taki wieczór
taka kolacja przy świecach
gdy dużo smaku dodaje
puściutki na stole talerz
gdy dużo smaku dodaje
puściutki na stole talerz
Nadejdzie znów taki wieczór
co tuż przed świtem jest przecież
bo chociaż noc, to czas dzienny
rozbłyska Światło imienne
bo chociaż noc, to czas dzienny
rozbłyska Światło imienne
Miłość została człowiekiem
w Betlejem wczesne oddechy
Ten, co odwiecznie jest Bogiem
chce mieszkać we mnie i w Tobie
Ten, co odwiecznie jest Bogiem
chce mieszkać we mnie i w Tobie
Człowiekiem została Miłość
dla ludzi się narodziła
Ten, co odwiecznie jest Bogiem
malutkim dzieckiem był sobie
Ten, co odwiecznie jest Bogiem
malutkim dzieckiem był sobie
Ten wieczór znów nadejdzie
chyba że wrócisz już Panie
Ten wieczór znów nadejdzie
chyba że wrócisz już Panie
o wróc...
Tomalak & Barański "Ciepło zimą"
https://www.youtube.com/watch?v=uYB6lvGmSRc
Muzyka: Jakub Tomalak
Słowa: Piotr Barański
"Ciepło zimą"
Chociaż na iglastych drzewach
śniegu teraz nam potrzeba
obyśmy w każdym czasie chcieli
ciepłej nieniknącej bieli
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
w duszach znika szron – tam płomień
ciepło zimą ciepła smak
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
wciąż uświadamiajmy sobie
jaki świat otrzymał Skarb
Oby każdy chciał mieć serce
a nie tylko serca mięsień
i niech to będzie takie wnętrze
które dobro uzewnętrznia
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
w duszach znika szron – tam płomień
ciepło zimą ciepła smak
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
wciąż uświadamiajmy sobie
jaki świat otrzymał Skarb
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
wciąż uświadamiajmy sobie
jaki świat otrzymał Skarb
Skarb co pełnię chce nam dać
Skarb co pełnię chce nam dać
Skarb co pełnię chce nam dać
Skarb co pełnię chce nam dać…
Tyle wokół dekoracji
w domach świateł emanacji
wciąż uświadamiajmy sobie
świat otrzymał Skarb
Olga Jagieło "Łatwo"
https://www.youtube.com/watch?v=PPFvr-JVdgg
Muzyka: Maciej Turkowski
Słowa: Piotr Barański
"Łatwo"
Czasem płyną ze szczęścia łzy
jak w trywialnej piosence
a czasami łez trzeba by
przypłynęło szczęście
Wiem że często spełnia się to
pod paradoksu nazwą
że tak łatwo wypada z rąk
to co lekkie za bardzo
Łatwo w śmiechu o łzy
łatwo w płaczu o śmiech
czasem szept jest jak krzyk
Łatwo w śmiechu o łzy
łatwo w płaczu o śmiech
a krzyk czasem jak szept
krzyk czasem jak szept
W oczach gości się mgłę
choć unika wzrok mgły
czasem łatwo o śnieg
czasem o ciepłe dni
Wiem że często spełnia się to
pod paradoksu nazwą
że tak łatwo wypada z rąk
to co lekkie za bardzo
Łatwo w śmiechu o łzy
łatwo w płaczu o śmiech
czasem szept jest jak krzyk
Łatwo w śmiechu o łzy
łatwo w płaczu o śmiech
a krzyk czasem jak szept
krzyk czasem jak szept
W oczach gości się mgłę
choć unika wzrok mgły
czasem łatwo o śnieg
czasem o ciepłe dni
Gabriela Blacha "Idziesz z nami"
https://www.youtube.com/watch?v=fFZw4jF9298
Muzyka: Gabriela Blacha-Cupiał
Słowa: Piotr Barański
"Idziesz z nami"
Pragniesz dla nas życia
byśmy mieli je
wiecznie najobficiej
bo tak w Niebie jest
Z Tobą już na Ziemi
tej wieczności start
no a w Twoim Niebie
pełny szczęścia smak
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
byśmy przez Ciebie
byli wzmacniani
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
i pragniesz tego
byśmy dotarli
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
byśmy przez Ciebie
byli wzmacniani
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
i pragniesz tego
byśmy dotarli
Cudne wieczne życie
w takim Niebie jest
w którym nie z Księżycem
pełnia wiąże się
Z Tobą już na Ziemi
tej wieczności start
no a w Twoim Niebie
pełny szczęścia smak
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
byśmy przez Ciebie
byli wzmacniani
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
i pragniesz tego
byśmy dotarli
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
byśmy przez Ciebie
byli wzmacniani
Drogą do Nieba
idziesz wraz z nami
i pragniesz tego
byśmy dotarli
Anna Przedlacka "Mgła"
https://www.youtube.com/watch?v=m0IK0Hg2_eI
Muzyka: Maciej Turkowski
Słowa: Piotr Barański
"Mgła"
Zaczął się już nowy dzień
nie było widać jak wstawał
miasto zakryte przez mgłę
mgła nawet siebie przesłania
Nie ukrywa tego że
ukradła znane obrazy
niebawem odda już je
te miejsca, domy i twarze
Czemu tak łatwo coś w nas
o wiele bardziej niż mgła
często zasłania nam kogoś
kogo widzimy tuż obok
często zasłania nam kogoś
przecież nie musi być tak
Znów pokazuje się świat
całkiem wyraźne ulice
gestykulacją drzew wiatr
próbuje siebie opisać
Czemu tak łatwo coś w nas
o wiele bardziej niż mgła
często zasłania nam kogoś
kogo widzimy tuż obok
często zasłania nam kogoś
przecież nie musi być tak
Miniatury prozą:
Piotr Barański
Szklarze
Szyba, którą mróz wstawił nocą w ramę stawu została wybita bez kamienia. Bez rzutu czymkolwiek. Temperatura, wchodząc rano po stopniach, musiała to sprawić. Zobaczyłem w tym parku zgarbioną kobietę z naszej ulicy. Mijała pokruszone szkło stawu, pchała wózek z chrustem.
Mieszkała w najmniejszym domu w dzielnicy, w starej prawie-ruderze na zarośniętej działce. Czasem, gdy budynek kulił się za zielskiem, nie było wiadomo, czy kobieta musi otwierać w nim okna, czy przewiew dają jej same szyby, może już niepełne. Zwykle po burzach i wichurach ktoś z sąsiadów pytał ją, czy nie potrzebuje przypadkiem wizyty szklarza. Parę razy go tam sprowadzaliśmy. Odpłatnie wyręczał wiatr w naprawieniu szkody – wiatr, o ile szyby nie pękały po prostu w szwach biedy.
Opłacaliśmy też kilku innych potrzebnych fachowców; musieli stawać się geriatrami dla różnych narządów tego domu. Szklarz był u niej również niedawno, tej zimy. Wypełnił ramę nową przezroczystością, a potem okna uszczelnił. Chrust, który pani Aga zabrała z parku służył być może do ogrzewania; przynosiliśmy jej drewno, ale przywoziła też suche gałęzie z różnych miejsc, chyba na wszelki wypadek. Kit w oknach miał przecież być strażą graniczną, zatrzymującą ciepło na przejściu, a chłód za szlabanem.
Karol, zostawiamy przy furtce, widziałem, jak pojechała – mówił do mnie sąsiad, nazywając pchanie wózka jazdą. Zawieszaliśmy na ogrodzeniu siatki z żywnością albo kładliśmy na chodniku. Pani Aga nie zawsze miała na „taczce” miejsce, by je zabrać. Przywoziła makulaturę, jakiś złom, puste butelki, żeby potem to dopchać do skupów. Nieraz musiała pewnie wyładować wózek i wrócić z nim spod domu po reklamówki. Nie we wszystkim pozwalała sobie pomóc.
Przed jej ogrodzeniem znajdowały się duże, niewidzialne, ale całkiem nieprzezroczyste szyby. Zimni szklarze, którzy je umieścili, chcieli nie zauważać tego domu. I chociaż stało się to w ich myślach, było obecne w tym miejscu. Przechodziliśmy przez to szkło, podchodząc do furtki i ono chyba się nie tłukło. Zbiłoby się, gdyby temperatura w ich wnętrzach zaczęła wchodzić po stopniach.
Piotr Barański
Tkanka śnieżna
Przed snem długo patrzyłem przez okno. Szyba transmitowała wyścig płatków śniegu, oświetlony latarniami. Było w nim zbyt gęsto od uczestników, by kibicować konkretnemu. – Krzyś, do łóżka. Położyłem się więc, ale chciałem spać jak najkrócej, szybko móc wrócić do tego obrazu.
Obudziłem się tuż po szóstej i zaraz odsunąłem zasłony. Było już po wyścigu, choć jeszcze kilka płatków docierało do mety. Na chodniku zobaczyłem ciąg śladów obuwia. Buty nie przebiły tkanki śnieżnej, nocą usypanego miastu nabłonka.
Te ślady to był zapis; fragment dziennika pisanego przez czyjeś stopy na mokrym, grubym arkuszu. Sprawozdanie z chodu, bez słów, pełne spacji i tropów. Po dwóch godzinach ulica wysyłała do okna widok sterty takich sprawozdań. Tropy nałożyły się na siebie i już nie można było ich podjąć, nawet tych, które były na wierzchu.
Potem płatki znowu tłumnie emigrowały z chmur, a ziemia przyjmowała w całości ten napływ. Około czternastej śnieg ponownie gotowy był służyć jako czysty notes dla stóp. Te szczególne pamiętnikarki odnotowują to, co robią, gdy tylko mają możliwość, nie dodając przy tym żadnego komentarza. Piszą dziennik w samym trakcie wydarzeń. Potrzebny im piasek, mokra ziemia albo właśnie śnieg, chyba że na innych powierzchniach korzystają z atramentu błota. A może notują bez przerwy, z każdym krokiem, lecz przeważnie niewidzialnie – i dają o tym czasem znać przez liść czy kamyk, leżące w danym miejscu, przeniesione na podeszwie i oznaczające w zapiskach po prostu ten fakt? I powstają dzienniki kroków, diariusze, których tylko śladowa ilość nam się ujawnia, po czym niknie.
Następnego dnia pojechaliśmy do rodziny na wieś. Parę zabudowań, kilka pól w pobliżu lasu. Tutaj pomieściło się jeszcze więcej śniegu niż w mieście. Wiele sprawozdań z chodu odcisnęły nóżki kur.
Po południu był kulig. Opatuleni kocem sunęliśmy leśną drogą na polanę. Sanie nie używały spacji w swoim dzienniku, a i tak spacji było mnóstwo między śladami płoz. Wysiedliśmy na polanie i szliśmy w stronę rozpalanego ogniska. Śnieg trzeszczał i chrzęścił tak jak tkanka chrzęstna.
Wieczorem opisałem ten czas szczegółowo na kartce, która później wyparowała, która miała nie topnieć.
Piotr Barański
Piotr Barański
Adres do kontaktu: piotr.baranski.kontakt@gmail.com